Szacuje się, że jeszcze 10 lat temu około 80% kredytów hipotecznych udzielano we frankach szwajcarskich. Waluta ta budziła zaufanie wielu ludzi, była bardzo stabilna i korzystna, ponieważ Szwajcaria ma bardzo niskie oprocentowanie. Wszystko wskazywało na łatwość spłat, ale jak w każdej inwestycji i tu pojawiło się ryzyko. Nagły skok franka spowodował, że osoby które miały podpisane kredyty na kilka lat zaczęły patrzeć z niepokojem na przyszłość. Mimo, że raty płacone były regularnie od kilku lat, to dług zamiast maleć to wzrastał (zgodnie z wartością franka). Niestety razem z tym w parze nie szła wartość spłacanego mieszkania. Taka sytuacja nie jedną osobę wpędziła w panikę, ponieważ podpisując umowę kredytową uwiązały się z bankiem na ok. 20- 30 lat.
Niezależnie od aktualnej sytuacji gospodarczej, bo ona w ciągu takiego okresu przetrwa różne fazy od kryzysów po przez nagły wzrost. Na tą sytuację należy spojrzeć z perspektywy całego kredytu zaciągniętego we franku. Jeżeli braliśmy kredyt ok. 20 lat temu i zostało do spłacenia już np 5 lat to w relacji do kredytu wziętego w PLN można wyjść na plus. Czy to abstrakcja? Nie. Jak było już wspomniane, że frank ma niskie oprocentowanie w stosunku do złotówki i spałacając już tye lat kredyt płacone były niższe odsetki.
Co jednak zrobić, gdy sytuacja była nie co inna i kredyt jest znacznie krócej? Czy można egzekwować w sądzie o zadośćuczynienie od banku po przez umyślne wprowadzenie w błąd klienta? Każdy radca prawny, wie że banki od 2007 roku dawały do podpisania oświadczenia informujące o ryzyku, na jakie klient się naraża. To też droga sądowa w tym przypadku mogła by być trudna. Radca prawny może nam pomóc wtedy, kiedy bank widzi wzrost zadłużenia i zażąda od nas dodatkowego ubezpieczenia. Jest to proceder który może naruszać prawo, tu zyskuje tylko bank wyłudzająć dodatkowe koszty od klienta.
Jeżeli klient banku pokusić się o przewalutowanie kredytu z franka na złotówkę, to mogą pojawić się dodatkowe koszty związane z różnicą długu wynikającego z różnicy kursów w momencie zaciągnięcia kredytu do momentu przewalutowania.Bank wymieni franki na złotówki ale skorzysta z nieatrakcyjnego dla klienta kursu – najwyższego, przez co przyczyni się to do wzrostu zadłużenia. Co gorsza niektóre banki pobierają dodatkowy procent za wprowadzenie aneksu – przewalutowania kredytu.
Może lepiej kupować franki samodzielnie i spłacać ratę kredytu w tej walucie. Jest to możliwe w taki sposób można zaoszczędzić kilkanaście groszy na 1 franku. Bank powinien przyjąć tą walutę bez większych protestów.
Na razie ustawa o frankowiczach nic nie gwarantuje kredytobiorcom, jedynie jest poszlaką, że banki powinny być bardziej skłonne do ustępstw swoim klientom. A to jest już dobre pole do popisu radcy prawnego…
Według mnie trzeba zacisnąć zęby i takie frankowe kredyty spłacać. I tak w sumie wychodzą one taniej od złotówkowych. A że trzeba płacić więcej niż kiedyś – coż – ryzyko walutowe.